
5 rzeczy, których nie mówi się o zegarkowych recenzjach
Pisanie recenzji zegarków to – przynajmniej na pierwszy rzut oka – zajęcie lekkie, przyjemne i wdzięczne. Masz przed sobą przedmiot, który powstał z pasji i inżynieryjnej precyzji, a Twoim zadaniem jest opisać go tak, by Czytelnik przez chwilę poczuł, że sam trzyma go w rękach.
Brzmi romantycznie. I faktycznie tak jest. Ale z czasem zaczynasz zauważać rzeczy, o których raczej się nie mówi. Oto 5 z nich.
1. Jak opisać coś, czego nie trzymałem w rękach?

Większość zegarków, o których piszę, nigdy nie trafiła na mój nadgarstek. Nie mogę więc opisać, jak światło odbija się w ich szkle, jak czuję je pod mankietem koszuli, czy ich waga i rozmiar mi odpowiada.
Zamiast tego pracuję na zdjęciach prasowych, danych technicznych, notatkach z historii marki. I na własnym wyczuciu tego, co w danym modelu mogło być świadomym wyborem producenta czy projektanta, a co przypadkiem.
I właśnie to jest wyzwanie. Stworzyć tekst, który będzie miał głębię, pomimo braku fizycznego kontaktu z zegarkiem. Osadzić dany model w historii, kulturze czy sztuce, a nie tylko przedstawić go jako przedmiot. Odszyfrować jego „język wizualny” i emocje, które może wywołać – nawet jeśli sam widzę go tylko na ekranie.
To nie jest mniej autentyczne. To po prostu inny rodzaj kontaktu. Inny rodzaj dziennikarstwa.
2. Nie każdy zegarek wzbudza emocje – a tekst i tak trzeba napisać

Dla mnie zegarki to emocje, detale, historie. Ale nie każdy model takie emocje budzi. Czasem jest to zegarek poprawny, ładny, dobrze wykonany... ale totalnie obojętny.
A tekst? I tak powstaje. Bo są terminy, zobowiązania, bo ktoś czeka. I właśnie wtedy zaczyna się najtrudniejszy etap: znaleźć sposób, by napisać uczciwie. Z szacunkiem dla Czytelników, ale i dla ludzi, którzy dany model stworzyli. I być jednocześnie w zgodzie z tym, co czuję ja. Bo to w końcu tekst mojego autorstwa.
Wówczas testuję nie tyle zegarek, co... siebie. Czy potrafię znaleźć coś, co chcę powiedzieć, nawet jeśli zegarek nie mówi nic?
3. Marki też czytają moje teksty

Zdarza się, że tekst powstaje w ramach współpracy z marką. Albo Redakcja współpracuje z daną marką. I nie jest to nic złego. Ale wówczas trzeba wiedzieć, jak pisać szczerze i z klasą. Co mam na myśli? To, że wówczas piszę z jednej strony do Czytelników, a z drugiej - do osoby z działu PR, która ten tekst przeczyta równie uważnie.
Nie chodzi mi o autocenzurę. Raczej o język, który nie rani, a jednocześnie nie mydli oczu. O odwagę, by powiedzieć: „to rozwiązanie budzi wątpliwości”, ale też o uważność, by zauważyć, gdzie producent mógł mieć swoje powody.
Pisanie o zegarkach to też pisanie o ludziach, którzy je tworzą. I warto mieć to z tyłu głowy.
4. Zdjęcia i grafiki – czy ważniejsze niż słowa?

Szczerze? To, co najpierw widzi Czytelnik, to nie tytuł, nie wstęp, nie moja opinia tylko zdjęcia i grafiki. To one robią pierwsze wrażenie.
Nawet jeśli nie mam zegarka przy sobie, dobieram grafiki i zdjęcia z wielką uwagą. Szukam takich, które coś mówią. Które mają narrację. Zdjęcie to nie tylko „zegarek z przodu, zegarek z boku”. To detal dekla, faktura tarczy, światło odbijające się w szkle. To sposób, w jaki zegarek wchodzi w dialog z przestrzenią.
Grafiki są ważne. One opowiadają tę historię razem ze mną.
5. W pewnym momencie zaczynasz powtarzać te same słowa

"Mechanizm oferuje 38-godzinną rezerwę chodu i „bije” z częstotliwością 28.800 wahnięć balansu na godzinę"
"Koperta o średnicy [...] mm wykonana jest ze stali nierdzewnej"
"... zapewnia wodoszczelność na poziomie..."
Po jakimś czasie ma się wrażenie, że już to pisałem. Tydzień temu. Miesiąc temu... Nie raz i nie dwa...
Cóż, prawda jest taka, że zegarki - technicznie rzecz biorąc - są do siebie podobne. Dla piszącego ten język bywa więc powtarzalny. I wtedy wyzwanie nie polega na tym, żeby coś napisać – tylko żeby napisać inaczej. Bo jeśli tego nie zrobię, tekst zamienia się w katalog. A tego nie chcę.
Na koniec - ważne!

Pisanie o zegarkach to dla mnie przywilej, przygoda i pasja. Ale też odpowiedzialność. To nie wspomniany wyżej katalog. To nie broszura. To tekst, który - mam nadzieję - zostanie z kimś na dłużej niż czas potrzebny, by go przeczytać.
Zawsze staram się pisać uczciwie. Nawet jeśli tekst powstaje w ramach współpracy. Nawet jeśli wiem, że marka będzie czytać uważnie. Bo nie jestem PR-owcem. Jestem kimś, kto naprawdę lubi zegarki i próbuje o nich pisać tak, by inni mogli poczuć to samo ja.
Zostaw komentarz